Zrobiłam sporo zdjęć - tym razem karta mi się nie zepsuła - mam nową, ale...padła mi bateria w aparacie. :)
Uwielbiam Frankfurt za to, że daje możliwość spotkania się z prawdziwą kulturą na każdym kroku - nawet na ulicy. Mnóstwo muzyków i street art'y to tylko część tego, co można zobaczyć w tym mieście. To miasto niezwykle barwne i wielokulturowe.
Wczoraj pierwszy raz pojechałam do Frankfurtu pociągiem zamiast autem, żeby jednak pospacerować.
Mam w końcu zdjęcie z Europejskim Bankiem Centralnym, a także ze słynnym dworcem, który jest jednym z największych w Europie i ma 25 peronów.
Wspaniałe stare budownictwo, które uwielbiam:
A to widok z mojej ulubionej restauracji w centrum:
We Frankfurcie uwielbiam też to, że - tak jak wspomniałam - nie trzeba sięgać daleko, aby spotkać się ze sztuką. Ostatnio na jednej z ulic codziennie gra pewien Pan... ale zobaczcie na czym! :) Jest cudowny!
Spacer wszystkimi frankfurckimi mostami:
Wczoraj jeździł stary pociąg z okazji "Osthafenfestival":
Wybrałam się do Galerii Sztuki "Schirn Kunsthalle" na wystawę "Paparazzi!", która jest tam od piątku. Znakomita! - jak wszystkie tam prezentowane.
Uwielbiam "Schirn" - m.in. za to, że można odpocząć i poleżeć patrząc w piękny, artystyczny sufit.
A tak wyglądają aparaty paparazzich:
"Czerwony dywan" i flesze:
Spacerowałam także brzegiem Menu. We Frankfurcie pokochałam to, że na każdym kroku są jakieś street art'y.
Budowy, mury, ogrodzenia, wejścia do metra, bloki, a nawet słupki drogowe są pokryte sztuką i kolorami. Nawet w tak deszczowy dzień jak wczoraj było pięknie!
Jeśli już wspomniałam o koncercie - doszłam na "Osthafenfestival". To dwudniowy festiwal, na którym odbyło się 70 koncertów na kilku scenach. Publiczność miała możliwość wyboru repertuaru - a był naprawdę wyśmienity. Od poezji śpiewanej po ciężkiego rocka i electro.
To było niewątpliwie jedno z najpiękniejszych wydarzeń w moim życiu. Dosłownie w kilka godzin mogłam poznać kulturę tylu krajów. Po raz kolejny uświadomiłam sobie, że muzykę można tworzyć na najbardziej minimalistycznych i prostych instrumentach - wystarczy kawałek drewna czy mała grzechotka.
Stałam na tej paradzie i płakałam jak małe dziecko - naprawdę się wzruszyłam... :)
Dodaję trochę zdjęć z telefonu - to tylko część tych "rewelacji". I tak nie odzwierciedla to tego, jak to wyglądało i brzmiało na żywo... :)
Przygotowania do parady - grupa z Wietnamu:
Komuś udało się dojść do końca zdjęć z parady? :) Jeśli tak - niech zostawi ślad w komentarzu. :))
Te fotki tak długo wgrywały mi się na bloga, że jest już prawie 1:00 w nocy, czyli mamy poniedziałek. Opisywany dzień to oczywiście sobota. :)