Przed chwilą wróciłam z mojego tygodniowego pobytu we Włoszech. Zakochałam się w tym kraju!!! Do tej pory płaczę ze wzruszenia... Włoskie wino, romantyczna muzyka, przesympatyczni Włosi, piękne krajobrazy, miasteczka nocą... ach!
Właśnie - włoska muzyka - cały czas mam w oczach łzy jak słyszę ten utwór:
Towarzyszył mi w drodze powrotnej z Włoch...
Postanowiłam, że "relację" z tego kraju podzielę na dni - będę dodawała fotki z każdego dnia po kolei.
Najpierw dzień pierwszy - od razu po podróży pojechałam do regionu Emilia-Romagna, do Republiki San Marino, która jest odrębnym państwem. A z czego słynie? Oczywiście z alkoholu! Nie mogłam nie zaopatrzyć się w buteleczkę w kształcie Włoch z ręcznie namalowanym napisem "San Marino" oraz kieliszek "Italia" :))
W San Marino mieszczą się 3 zamki - na samym wzgórzu, z którego doskonale widać Morze Adriatyckie.
Właśnie - Adriatyk! Tak, to na Riwierze Adriatyckiej spędziłam moją pierwszą noc we Włoszech - dokładnie w małej, ale turystycznej miejscowości Villa Marina.
Jeśli chodzi o same Włochy - tam panuje nocny tryb życia! Zdecydowanie! :)
W ciągu dnia Włosi plażują, a wychodzą na miasto nocą - po godzinie 21 zaczyna zbierać się coraz więcej ludzi, wtedy też są otwierane sklepy, bary i czynne aż do wczesnych godzin porannych.
A jak jest z włoskim jedzeniem? - makaron oczywiście musi być codziennie!
Włosi nie jadają śniadań - rano skromny posiłek, który opiera się głównie na kawie. Do tego jakaś kanapeczka z dżemem lub najlepiej malutki rogalik. Natomiast obiadokolacje składają się aż z...3 dań! Pierwsze to makaron, drugie to np. plaster mięsa z sałatą (we Włoszech najbardziej popularną i ekskluzywną wędliną jest...mortadela! Można zapłacić nawet 86 euro za 1 kg mortadeli!!! :O), a trzecie danie to deser - jakieś ciastko, rolada czy panna cotta.
Szczerze mówiąc - bardzo ciężko było mi przyzwyczaić się do "włoskiego trybu funkcjonowania", ale nie narzekam!
Dalsza część relacji już jutro :) Zaglądajcie!